Orzeczenie tego przewodu zostaje przedłożone biskupowi diecezji do jego osobistej i ostatecznej decyzji. On też w specjalnym i uroczystym dekrecie oznajmia potwierdzenie cudu. Właśnie ten ostatni etap przewodu jest najtrudniejszy, a ostateczna decyzja wymaga największej odwagi. Fakt niewytłumaczalnego medycznie wyzdrowienia nie mieści się w zrozumiały sposób w misterium „dobroci i miłości Zbawiciela, naszego Boga, do ludzi” (Tt 3,4), które uleczający Bóg realizuje za wstawiennictwem Maryi. Na tym polega jednakże odwaga, niezbędna do mówienia, oceniania czy decydowania o uznaniu tego misterium, że nie przeprowadza się badań czy analiz, niczego się nie definiuje. Możliwe jest jedynie pełne zdziwienia i zadumy opisywanie. Kto bowiem zna myśli Boga?
Jedynie w modlitewnym skupieniu, ufając w prowadzenie Ducha Świętego, nazwanego przez Chrystusa Duchem Prawdy (J 16,13), może być dokonany, wymagający wielkiej odwagi, fakt potwierdzenia cudu. To, co wydarzyło się w początkach Kościoła i zapisane zostało w Dziejach Apostolskich, jest do dzisiaj i będzie w przyszłości wyznacznikiem cudu: „Postanowiliśmy bowiem, Duch Święty i my” (Dzl5,28). Dokładnie w tym punkcie dotyczącym rzeczywistości historii zbawienia i współdziałania Boga i ludzi dzielą się i będą dzieliły umysły. Z tego powodu pozostanie Lourdes w centrum sporów i będzie miejscem przez jednych z pełną wiarą akceptowanym, przez innych nie traktowanym poważnie, a czasami nawet cynicznie wyszydzanym. Lourdes, podobnie jak Jezus Chrystus, staje się „znakiem, któremu się sprzeciwiać będą” (Łk 2,34).