Z pewnych źródeł wiadomo mi, że w zeszłą środę Biuro Medyczne w Lourdes oficjalnie potwierdziło uzdrowienie panny Jeanne Tulasne. Po badaniach lekarskich stwierdzono, że ta dziewczyna rzeczywiście miała próchnicę kręgosłupa, zwaną chorobą Potta, i że to uzdrowienie musi być zaliczane do najważniejszych w roku 1897. Ale od kiedy opublikowałem sprawozdanie z tego uzdrowienia, byłem wielokrotnie proszony, ażeby je uzupełnić i przekazać wszystkim pewną ważną informację, znaną do tej pory jedynie nielicznym, którą ja sam ku mojemu wielkiemu żalowi musiałem pominąć milczeniem. Długo zwlekałem uważając, że muszę mieć wzgląd na pewne zastrzeżenie szczególnie delikatnej natury. Dzisiaj mam jednakże wrażenie, że w grę wchodzi sam Bóg i że nie mam prawa dłużej milczeć. Proszę zawyrokować, czy mam rację. Przypomina Pan sobie, Drogi Przyjacielu, że panna Tulasne nie została uzdrowiona w basenie, lecz przed kościołem Królowej Różańca Sw., w chwili przechodzenia Procesji Eucharystycznej. Na długo przystanął przy niej czcigodny arcybiskup, powodowany ufnym oczekiwaniem, że Boski Mistrz wymówi słowa, których wszyscy oczekiwali, a tłum usiłował wybłagać wołając głośno: „Uzdrów ją, Panie! Uzdrów ją! Uzdrów ją!” […] Ale Pan nie wypowiedział tego słowa.