„Ledwo mógł zapanować nad swoją radością…’’

Ernest Taburel trafił do zakonu trochę okrężną drogą. Ponad dziesięć lat z dużym talentem pedagogicznym i pilnością wykonywał zawód nauczyciela w państwowym gimnazjum w Paryżu. Przebywając pewnego razu u kapucynów w Le Mans, podjął decyzję o wstąpieniu do tego zakonu.
Właśnie ukończył w Le Mans studia teologiczne, gdy przy pielęgnacji chorych braci zaraził się gruźlicą. Miał 34 lata. Jego przełożeni sądzili początkowo, że choroba jest przejściowa i zostanie opanowana. Ojciec Salvator w czerwcu 1898 przyjął święcenia kapłańskie. Bezpośrednio po
nich, ze względu na swoją długoletnią i sprawdzoną praktykę w szkole, został mianowany dyrektorem szkoły w Dinard. Już po kilku dniach, 15 stycznia 1899, przeszedł ciężki kryzys zdrowotny. W zaświadczeniu wystawionym przez lekarzy, drów Menagera z Nantes i Mordredta z Le Mans, stwierdzono u niego gruźlicze stwardnienie szczytu prawego płuca i zapalenie otrzewnej. Po konsultacjach z lekarzami, ale ciągle zwlekając, o. Salvator z pomocą dwóch braci zakonnych w sobotę 23 czerwca 1900 wsiadł wreszcie do pociągu do Lourdes, dokąd przyjechał w poniedziałek 25 czerwca. Tego dnia w Lourdes i przy grocie Massabielle było niezwykle cicho, ponieważ nie przybyła żadna pielgrzymka. 38-letni przygarbiony, skurczony i utykający o. Salvator skierował swoje pierwsze kroki do groty, gdzie modlił się około godziny. Potem pociągnął się dalej do basenów. To, co się tam wydarzyło, relacjonuje dr Boissarie: O godz. 2 wszedł do wody. Jakby się dusił, wydał z siebie dwa lub trzy okrzyki. Wkrótce się wyprostował, złe samopoczucie zniknęło i ledwo był w stanie zapanować nad swoją radością. On, przed chwilą jeszcze zgięty jak starzec, stoi wyprostowany i porusza się tak jak chce.