Bliską śmierci 28-letnią Marie Borel zawieziono do Lourdes, ażeby spełnić jej ostatnie życzenie. Istniała obawa, że Marie podczas uciążliwej podróży może umrzeć. Lecz pragnienie: zobaczyć Lourdes i właśnie tam umrzeć, zbudziło w ciężko chorej nieoczekiwane siły życiowe. Gdy
sierpnia 1907 r. zanurzono ją po raz pierwszy w basenie, jej biedne ciało przeszył dziwny, podobny do elektrycznego wstrząs. Następnego dnia, 22 sierpnia, gdy ponownie została opuszczona do wypełnionego wodą basenu, spełniło się jej pragnienie. To, co Marie Borel poprzedniego dnia przeżyła jako zapowiedź uzdrowienia, zostało jej dane przez dobrego Boga drugiego dnia: było to uzdrowienie nagłe, całkowite i trwałe. Zdziwiona i wdzięczna Marie odczuła na własnym ciele, że – jak powiedziała – „ręce Boga są dobrymi rękoma, nawet jeśli niektóre lata poddały mnie ciężkim próbom”. Biuro Medyczne w Lourdes stwierdziło u Marie Borel momentalne i całkowite wyleczenie głębokich przetok kałowych. Lekarze kurują, ale Bóg leczy. To uzdrowienie zostało przez lekarzy uznane za niewytłumaczalne medycznie. Wynik przewodu kościelnego ogłosił uprawniony do tego biskup Mende, Gely, w uroczystym komunikacie z dnia 4 czerwca 1911 r.: z kościelnego punktu widzenia należy uznać to wyzdrowienie za cud.